niedziela, 18 marca 2018

Room tour - bo czemu nie ^^

Hej!

Miała być ponoć wiosna. Niby się cieszyłam, gdy przez te dwa dni latałam w niskich butach i cienkim, jedwabnym szaliku, lecz jednak... zima wygrywa. Nie wiem, czy lubię ją bardziej niż wiosnę, ale wiecie, w tym roku było słabo ze śniegiem, teraz spadł, więc całe dnie spędzam poza domem. 


Już tydzień temu, w niedzielę, uznałam, że room tour to niezły pomysł na post. Mój pokój nie jest może niesamowicie oryginalny, ale większość osób, które mnie odwiedzają, zgodnie twierdzi, że spodziewali się czegoś innego, jakichś czaszek czy innych nietoperzy.
Ale nie.
Zresztą, sami zobaczcie.

Tak to wygląda, gdy wchodzi się do pokoju:


Najważniejsza część pomieszczenia - łóżko!


Kruki będę zamalowywać, chyba nawet wezmę się za to dziś. Poduszki służą jako oparcie, z łóżka zrobiłam kanapę, której swoją drogą w pokoju nie mam. Muszę gdzieś siedzieć z koleżankami.
Nad łóżkiem wiszą projekty metalowych elementów, które ktoś kiedyś miał wmontować do jakiegoś kościoła + kilka projektów krucyfiksów. Oryginał z 1900 roku. Obok oprawiony portret Madsa Mikkelsena, fajnie patrzeć na Hannibala codziennie po obudzeniu się.

Za łóżkiem jest szafa na pościel, wiszą na niej moje łyżwy.


Obok łóżka znajduje się komoda ze starą lampką przywiezioną z Anglii i  pudełkiem, w którym trzymam akcesoria do włosów. Jest też wieszak na biżuterię. Sama komoda została zrobiona przez mojego dziadka.


Obok komody stoi masywna skrzynia, w której mam zasłony, firany i inne pierdoły tego typu. Na jej wieku codziennie wieczorem kładę ubrania na następny dzień. Obok kufra poskładane mam deski pod rysunki i arkusze B1, porysowane lub nie.


Nad skrzynią wisi spore, stare lustro i malutki wieszak ze srebrną biżuterią. 



Dalej - biurko. Stoją przy nim dwa staaare krzesła, które są cholernie niewygodne, głównie przez rzeźbione oparcia, kłujące w plecy. Ale są ładne.
Na samym biurku jest kilka stałych elementów: ramka ze zdjęciem, puszki po herbacie, w których mam ołówki, pędzle, promarkery i kredki, filiżanka, z której nie można już pić (pęknięta :c) - służy do przechowywania materiałów na chokery DIY. Jest też porcelanowy lampion-sowa.
Nad biurkiem wisi półka z książkami do szkoły - właśnie przez jaj zawartość nie sprzątałam jej od trzech lat. Forma buntu, czy coś.




Potem mamy okno. Fociłam pokój tydzień temu, gdy wyglądało to tak:


Teraz już bardziej tak:


Po drugiej stronie pokoju stoi szafa, na której wiszą wszystkie moje torby.



Obok szafy jest witryna - obecnie już bez drzwi, tylko by przeszkadzały - trzymam w niej książki. Jest też drukarka i koszyczek ze wszystkim.


Ostatnim meblem jest wisząca szafka, na której znajdują się kosmetyki, lokówka i segregatory z rysunkami. Siedzą na niej trzy stare pluszaki - królik ma ze 20 lat.



To byłoby na tyle - standardowo dziękuję za przeczytanie posta ♥


Do następnego razu ♥


piątek, 9 marca 2018

Koreańska pielęgnacja - update - ciąg dalszy ♡

Hej!


Moja kolekcja kosmetyków rośnie w siłę, głównie dlatego, że mama przerzuciła się ze swojej dawnej, wątpliwie skutecznej pielęgnacji cery na azjatycką. Używamy swoich rzeczy i dzielimy się kosztami po połowie, co pozwala mi na kupowanie wielu rzeczy, na które nie mogłabym sobie pozwolić, gdybym płaciła za nie sama.


Zestaw pianka + maska 


Chyba jedne z lepszych kosmetyków, jakie miałam okazję posiadać. Maska peel off to absolutna magia i cudo - wyciąga wszystkie zanieczyszczenia ze skóry. Dodatkowo, granat działa jak naturalny filtr SPF. (Oczywiście nie upoważnia nas to do porzucenia kremu z filtrem UVA i UVB.) Zarówno piankę, jak i maskę kupiłam w TK-Maxxie, kosztowały po 27 zł. Niestety marki Ekel nie znajdziemy na żadnej polskiej stronie internetowej, zostaje Amazon i strony zagraniczne.

Olejek-serum 


Grzyb chaga jest znany ze swojego ujędrniającego działania, spowalnia procesy starzenia (lepiej zapobiegać, niż zwalczać). Służy głównie mojej mamie, ale ja również go używam, mniej więcej 2-3 razy w tygodniu. Jedyne co mi w nim przeszkadza, to sam fakt, że jest olejkiem - nienawidzę tego tłustego uczucia na skórze ;-;. 
Jest to dość drogi kosmetyk, bo bez przecen zapłacimy za niego 142 zł w JJ Korean Beauty, na przecenie - 85. 

Esencja z islandzką wodą mineralną 


To dość śmieszna esencja - ma konsystencję bardzo puszystej pianki. Oprócz wody islandzkiej zawiera olej lniany, ekstrakt z jagód, ekstrakt z żurawiny. Ma działanie nawilżające. Bez przecen nie jest zbyt tania, kosztuje 104 zł w JJ Korean Beauty, ja kupiłam ją za jakieś 60 (czyli tyle, co moja obecna esencja z Secret Key).  Kupiła ją również moja przyjaciółka Natalia, mówi, że ponoć bardzo szybko się kończy.


Następny post nie będzie już o pielęgnacji - ile można. Jeszcze nie wiem, czym zajmę się za tydzień czy też dwa. 


Jeśli macie jakieś propozycje - piszcie! 
(Tylko nie proście o jedzenie - kiedyś miałam zrobić post o kawach smakowych dla AristocratHime, skończyło się na tym, że uświadomiłam sobie, iż szczytem moich możliwości jest ubicie mleka i dosypanie cynamonu.)

Do następnego posta! 



Lista zespołów, które lubię.

 Witam :)   (Jeśli ktoś to czyta w przyszłości i gify w stylu lat 2000 już nie są cool - gif jest satyryczny)   Chciałam zamieścić tu listę ...