niedziela, 10 stycznia 2021

Podsumowanie 2020

 Witam w 2021 ¯\_(ツ)_/¯

 


Wiem,  że prowadzenie tego bloga idzie jak idzie i piszę dość rzadko, ale po prostu nie mam pomysłów (i czasu) na posty. Przygodę z blogowaniem zaczęłam 1 stycznia 2014 o godzinie 00:00 (tak, serio), miałam wtedy bloga o rysunkach, których tematyka obracała się wokół visual kei. Potem, gdy w 2016 nawiedził mnie wielki czteroletni artblock, prowadzenie bloga rysunkowego stało się dość trudne, więc powstał clusterfuck, który trwa do dziś we w miarę niezmienionej formie. (Jeśli ktoś chce oglądać moje rysunki na ig, to konto artystyczne nazywa się @thebreslanvampire.)

Dziś pogadamy o 2020 roku, po prostu.



Rok zaczął się bardzo niepozornie, Sylwester normalny, w Nowy Rok nawet brak kaca, sesja jak sesja. Gdzieś coś się o covidzie słyszało, ale przecież to w Chinach, do nas nie przylezie, nie ma szans, co nie? Gdy w marcu ogłoszono zamknięcie wszystkich uczelni, siedziałam z koleżanką na zajęciach z plakatu, obie myślałyśmy, że to kwestia maksymalnie miesiąca. Oczywiście wszystkie obrazy i prace zostawiłam na uczelni w pracowniach, bo co innego mógł zrobić taki clown, jak ja. 

 Za tym obrazem tęsknię najbardziej. 
 
Początki kwarantanny naprawdę mi się podobały. Fajnie siedziało mi się w domu, nie musiałam widzieć się z innymi studentami, z wykładowcami, żyć nie umierać. Połowę czasu spędzałam na pracy, drugą połowę na rozrywce, głównie anime, reaserchowaniu muzyki, oglądaniu youtube i czytaniu Adasia Mickiewicza. Mieszkam w parku, więc codziennie wychodziłam z mamą na spacery.
Źle zaczęło się robić przed sesją w semestrze letnim - sesja w lockdownie to zło. Wiecie czemu? Bo nie ma dostępu do uczelnianych komputerów. Miałam laptopa Asus, który zawieszał się przy każdej możliwej okazji, a musiałam wykonać zadania takie jak animacja w Adobe After Effects czy plakat w Adobe Illustrator. Cała historia skończyła się dość tragicznie - komputer kompletnie się zepsuł z przeciążenia, na kilka dni przed zaliczeniami z animacji. Na szczęście profesorowie nie robili mi problemów, musiałam zrobić dość spore storyboardy. Miałam na to jeden dzień, ale jakoś dałam radę. Równie upierdliwy był rysunek kreatywny, chyba mój najmniej ulubiony przedmiot. Zadania na RK są zawsze dwa, zawsze chodzi o zilustrowanie jakiegoś fake deep tematu, np. "Skrzyżowanie" lub "Transformacja". Mam z tym przedmiotem dwa problemy - prawie niczego się nie uczę, jeśli chodzi o technikę rysunku po pierwsze, po drugie, zrobienie ponad dziesięciu rysunków na jeden temat, który cię kompletnie nie obchodzi, jest tak cholernie męczące i monotonne, agh. W tym semestrze kończy się moja przygoda z RK, przenoszę się do pracowni grafiki artystycznej, intaglio. Porfesor robi cudne grafiki. Istnieje też lokalna legenda na jego temat - ponoć kiedyś zrobił projekty tatuaży dla wrocławskiej mafii. Gdy tatuaże zostały wykonane, wszystkie osoby, które je miały, zostały zastrzelone. Powiem wam, że sama chciałam zapytać go, czy mogłabym wytatuować sobie jeden z jego projektów, ale, tbh, wolę, żeby mafia mnie nie zastrzeliła :,)
 
 Grafika pana profesora, "Kosmologia Wrocławia"
 
Zdjęcia z okresu marzec - maj 2020
 
Sesję zakończyło przekoszmarnie stresowe przesyłanie ogromnego pliku .zip na rysunek kreatywny - plik wgrywał się ponad cztery godziny, razem z mamą gapiłyśmy się na pasek załączania na gmailu do pierwszej w nocy. Ze stresem walczyłam jeszcze przez kilka dni po zakończeniu mojego drugiego roku na ASP. Na samiuteńkim końcu sesji namalowałam mój ulubiony obraz olejny:
 

Potem zaczęły się wakacje.
 
Wakacje nie były może nudne, ale nie były też porywające. Największym wyjazdem była wyprawa na lumpy do Krotoszyna z Zuzią. Poza tym, siedziałam w domu, jedynymi codziennymi atrakcjami były wyprawy do Auchana po hummus i herbatę.

 ja i mój coolerski parasol z lat 60-tych na krotoszyńskim cmentarzu
 
 Czajownia
 
   Zaczął się trzeci rok studiów i semestr zimowy. Zorientowałam się, że ocholera nie mam laptopa. Zarówno ja, jak i rodzice, nie wiemy NIC o technologii, więc z wyborem pomagał nam kuzyn mamy, który prowadzi jakąś firmę związaną z programowaniem. Kupiliśmy Huaweia Mate cośtam i muszę przyznać, wszystkie adobki ciągnie bez zawieszania się a kolory na ekranie są świetne. W tym samym okresie zaczęły się też strajki. I mama złapała koronawirusa, którego ciężko przechodziła. Byłam zamknięta w kwarantannie prawie cały październik. Naszym pierwszym wyjściem z domu było wyjście na strajk.
 
 
PONIEWAŻ NIC W TYM CHOLERNYM KRAJU NIE MOŻE DZIAŁAĆ DOBRZE PRZEZ TYCH ZAJEBANYCH KUTASIARZY.
 
Listopada praktycznie nie pamiętam, był zapewne czarną rozpaczą i oczekiwaniem na święta, również znane jako dni wolne od uczelni. Powiem wam, że rysunek kreatywny to nic obok cholernej pracowni ilustracji. Nienawidzę jej bardziej od RK, a to jest osiągnięcie. Nienawidzę też historii sztuki, ponieważ babka sądzi, że dokumenty Absolute History są legitnym źródłem wiedzy. Każdy wie, że Absolute History to gówno, robione pod oglądalność przeciętnych Kowalskich, AAAAAAAAAAAA. Poza tym, wykładowczyni z uczelni wyższej przekazuje studentom wiedzę z telewizji i jutuba. Nie z książek. Nie z prac naukowych. Z TELEWIZJI I JUTUBA. Let that sink in. I jeszcze nie powiedziała nam daty egzaminu, a zaraz zaczyna się sesja japierdole.

Z fajnych rzeczy, na początku grudnia zrobiłam sobie tatuaż nr 1. Jestem zapisana na nr 2 :)

 Tatuaż i dereniówka
 
Potem były święta. Myślicie, że wypoczęłam? Pff, oczywiście, że nie. Chociaż Wigilia była fajna. Barszczyk dobry. Pierożki dobre. Prezenty też fajne. Dostałam koszulę, rajstopki i kasę, za którą kupiłam książkę.

W trakcie świąt rysowałam też ogromny postret Atsushiego Sakurai. Nie stać mnie na merch Buck-Ticka, więc muszę sobie jakoś radzić.
 

Zdjęcie mam trochę beznadziejne, ale koszmarnie mi się nie chce wstawać i robić lepszego. Klips na dole obciąża róg, żeby się łaskawie wyprostował.

Rok zakończyłam średniawym Sylwestrem. Ogółem nie lubię Sylwestra, chętnie bym go wykasowała. Przynajmniej gra w butelkę była fajna. Jedyne co, to miałam bardzo godną i bardzo jedwabną koszulę z GAPa. Z lumpa oczywiście.
 
 Myślałam, że początek 2021 roku przyniesie ze sobą coś dobrego. Oczywiście tak się nie stało, ciocia dostała koronawirusa :,)

 

Na koniec powiem Wam jeszcze, że w parku koło domu zwiększyła się populacja srok. 

Miano herbaty roku dostaje:
 
 
Najlepsze nabytki 2020:
 


 

 Wiem, że nie był to zbyt pozytywny post, ale nie wszystko w życiu jest pozytywne - rok 2020 zdecydowanie nie był. 2021 póki co też nie jest. Obecnie czekam na moment, w którym dostanę szczepionkę na covida, może wtedy życie w miarę powróci do normalności.

Na koniec wstawię bardzo nostalgiczną piosenkę, którą uwielbiałam, gdy byłam w gimnazjum (nadal bardzo lubię tbh). Jak wiemy, gdy jest choojowo, żyj przeszłością, to zrobi się mniej choojowo. U mnie działa.


Do następnego razu, może uwinę się w pół roku :,)
 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Lista zespołów, które lubię.

 Witam :)   (Jeśli ktoś to czyta w przyszłości i gify w stylu lat 2000 już nie są cool - gif jest satyryczny)   Chciałam zamieścić tu listę ...