piątek, 18 września 2020

O gotyku, mainstreamie i mrocznych sieciówkach - trochę przemyśleń na temat naszej subkultury.

 Witam po roku.


(Myśleliście, że po sześciu* latach znudzą mi się pixel arty kompletnie niepasujące do mojej estetyki? NIGDY.)

Wiem, nie pisałam przez spory kawał czasu, a post, z którym do Was powracam to marudzenie na grupę ludzi, z którą się utożsamiam i którą, koniec końców, szanuję. Jednakże widzicie, żadna osoba, społeczność, żaden obraz, artykuł czy utwór muzyczny nie jest nietykalny. (Ten post również.) Sądzę, że nie powinniśmy się bać krytykować niczego, co jest dla nas ważne, krytyka ma przecież na celu pokazanie błędów, by później przedmiot krytyki mógł te błędy naprawić. (Mam nadzieję, że ma to sens, odkąd studiuję na ASP nie mam zbyt wielu okazji do pisania bardziej złożonych tekstów.) 

Na końcu posta znajdują się wyjaśnienia i naprostowania części tekstu, które oznaczyłam gwiazdkami.


O moich nie-gotyckich początkach.

W subkulturze gotyckiej siedzę od 2012 roku (miałam wówczas 13 lat, obecnie mam 21), a przynajmniej taką informację mam zapisaną w głowie - to, co wówczas uważałam za "gotyk" okazało się być visual kei o gotyckiej stylistyce (mowa tu o Malice Mizer i Moi dix Mois). Historia, którą lubię powtarzać - przed korepetycjami z fizyki natrafiłam na youtube na słabej jakości nagranie koncertu Moi Dix Mois (poniżej gif z tego wideo), które, nie przesadzam, zmieniło moje życie na zawsze.


Z tego co rozumiem, Mana uważa się za członka subkultury gotyckiej, ale muzyka, którą tworzy gotykiem w większości nie jest (chociaż do wielu gotów przemawia). Jeszcze przez jakiś czas żyłam w przekonaniu, że Mana, Kamijo (Lareine, Versailles), niemiecki Rammstein i fiński Nightwish to gotyccy bogowie, aż pewnego letniego dnia w roku 2014 (?), natrafiłam na wzmianki o The Cure, Siouxsie, Bauhausie, ogółem klasykach. 
Gdy w 2015 roku zaczęłam naukę w liceum, byłam chodzącą encyklopedią post-punku, wszystkich gatunków z "wave" w nazwie, gotyckiego rocka itd. Chodziłam w podartych rajstopach, welurowych sukienkach i szpiczastych botkach winklepickers. Miałam nawet aksaminy, inspirowany modą wiktoriańską płaszcz od Punk Rave (którego jakość pozostawiała wiele do życzenia). Wszystko tak, jak powiedział internet.


Na całe szczęście, ta faza przeszła mi szybko - już w drugiej liceum przestałam się przejmować byciem "tru" i bez większych problemów zakładałam np. ciemnoczerwone sweterki, o czym rok wcześniej nie byłoby mowy (pomimo, że ciemnoczerwony to kolor, który często widać w gotyckim tłumie). Od tego czasu o wiele mniej przejmowałam się zasadami dotyczącymi wyglądu, które subkultura wyjęła sobie z tyłka i wrzuciła w tumblra, co pozwoliło mi na więcej inspiracji modą historyczną, moim ulubionym visual kei (konkretniej tanbi kei) czy folklorem. Nadal, przynajmniej z mojego obecnego punktu widzenia, były to bardzo bezpieczne kombinacje, ale hej, starałam się. I przede wszystkim, do niczego się nie zmuszałam.


Castle Party - wojny klonów

Nie zrozumcie mnie źle - KOCHAM Castle Party i w tym roku byłam naprawdę smutna z powodu jego odwołania, jednakże, jak wcześniej mówiłam, nic nie uchowa się przed krytyką. Pierwszy raz pojechałam w 2017 roku, i choć mój strój nie był zbyt ładny (żałuję wszystkiego), to przynajmniej nie był kopką-wklejką. Niesamowite, ile osób miało ubrania Killstar, Punk Rave, Restyle czy innego Amenomen. (Gorsetów Rebel Madness i PaperCats tu nie wliczam, bo gorset to nie płaszcz i w zwykłym sklepie czy lumpie się tego raczej nie kupi.) Powtarzało się to okropnie, myślę, że gdybym miała robić zdjęcie każdej osobie w koszulce z kotem i napisem "purr evil", to wyczerpałabym kartę pamięci w jeden dzień. 
Inną ciekawą tendencją, którą zauważyłam, niestety również u siebie, jest to, że osoby na co dzień dość oryginalne, na czas festiwalu tracą swój "smaczek" na rzecz czarnej sukienki z nadrukowanym pentaklem. Rozumiem, czemu tak się dzieje - sama miałam jedno niemiłe doświadczenie związane z "odstawaniem" od reszty polskiej sceny gotyckiej - nie szaleję za dużą większością metalu, za którym lokalna społeczność przepada, moja znajomość tego gatunku jest naprawdę słaba. Z tego powodu jakiś marnie wychowany pan po 40-tce wyśmiał mnie na polu namiotowym. Czy to nie miał być gotycki festiwal, panie po 40-tce? Wracając, podobną reakcję u podobnie nudnych osobników mógłby wywołać strój z większą ilością koloru czy z nieoczywistymi inspiracjami. Gotyk to w końcu subkultura muzyczna, no przecież.**
Wiecie co jeszcze mnie dziwi? CELEBRACJA BYCIA KLONEM. Ile razy widzieliście zdjęcia z gotyckich klubów, na których uwieczniono grupkę entuzjastów szpiczastych butów? Ponownie, nie zrozumcie mnie źle - to całkiem fajny fason, za którym sama przepadam. Noszenie ich nie zabije niczyjej oryginalności. Chodzi mi tu tylko i wyłącznie o celebrację wpasowania się i bycia w grupie (a ponoć goci tak kochają się wyróżniać). Prawie jak gimnazjalistki i ich Unicorn Frappe ze Starbucksa. Gotyk ma własny mainstream, którego szczerze nie lubię.

(Dodam jeszcze, że na CP 2021 planuję dość nietypowe stroje.)



Grupa entuzjastów winklepickers na festiwalu Wave Gotik Treffen vs szkolna dyskoteka. Przemyślenia?


Castle Party - sześć par glanów*** noszonych przez sześciu indywidualistów.
(Oryginalne zdjęcie tutaj, ucięłam twarze przez charakter mojego posta. Moja krytyka nie odnosi się do osób na zdjęciu, lecz do całej subkultury.)


Antykonformistyczny konformizm

(Za dwa lata będę srała ze śmiechu przez te podtytuły.) Uwielbiamy manifestować swoją odmienność i domniemaną wyższość nad "normikami". Przy użyciu ubrań z sieciówek. Bo Killstar i Disturbia to praktycznie sieciówki. Lecimy na sloganach typu "You can't sit with us" i "resting witch face", jednocześnie robiąc sobie jaja z lasek, które w sinsay kupiły koszulkę z napisem "zołza". Mhm. Przypadek "you can't sit with us" jest o tyle śmieszny, że w oryginale był przecież powiedzonkiem popularnych lasek ze szkoły. A teraz ma wyrażać pogardę... wobec normików... HMMMM.


Prawda jest taka, że gotyk jest bardzo skomercjalizowany. I pewnie miałabym to gdzieś, gdyby nie to, że niektórzy za Chiny Ludowe nie chcą tego zaakceptować i obnoszą się ze swoimi nowymi zakupami na instagramie. Mam tu kilka osób na myśli, których oczywiście nie wymienię. I zanim ktoś pomyśli, że zazdroszczę - tak jak zdecydowanie nie kupiłabym tego typu rzeczy w ich oryginalnej cenie, tak na zakupy na vinted mogę sobie pozwolić. Ale z kilku powodów nie spieszy mi się do robienia haulu Punk Rave. :)


O muzyce słów kilka

Okazjonalnie przeglądam subreddita r/goth. W okresie zimowym ludzie masowo wrzucali tam rezultaty swoich podsumowań spotify - takie grafiki, informujące o ulubionych piosenkach, gatunkach i wykonawcach z zeszłego roku. W pamięć zapadł mi jeden konkretny post tego typu. Na liście najczęściej słuchanych piosenek znajdowały się "The Killing Moon", "Cities in Dust", "Disintegration", "She's in Parties" oraz "Moonchild". Tytuł posta brzmiał "Do I get some extra goth points?". Bitch for what. To absolutne klasyki, które każdy poznaje robiąc swój pierwszy research na temat muzyki gotyckiej. Znowu, nie zrozumcie mnie źle, to wszystko świetne piosenki, które lubię i których czasem słucham. Ale nie jedyne. Znalezienie piosenki mniejszego zespołu z większą ilością upvotes niż 10 na wspomnianym subreddicie graniczy z cudem. Najwięcej upvotes zdobywają kolejne i kolejne reuploady piosenek typu "Marian", "Ignore the Machine". I gdzie ta Wasza ciekawość muzyczna?

Tu są moje playlisty na spotify:
(Disclaimer, na spotify nie ma G-Schmitt, który byłby połową playlisty gotyckiej, i Malice Mizer, karygodne)
Może ktoś z Was znajdzie coś dla siebie :)


Tumblr jak zawsze zawiódł
 
EDIT 27.03.2023: Ta część posta zestarzała się jak stare mleko. W 2020 NIE BYŁAM przeciwna sex work, obecnie NIE UWAŻAM, żeby pokazywanie swojego ciała w internecie było równoznaczne z brakiem osobowości, jakby, what? Nie mam pojęcia, czemu to napisałam. Nie zmienia to faktu, że zdjęcia, które można spokojnie uznać za softcore porn są postowane przez osoby poniżej 18. roku życia, a tym bardziej regularnie przez nie oglądane. Zdjęcia tego typu mogą też przykładać się do fetyszyzowania subkultury, z tym, że to oczywiście nie jest wina osób publikujących, tylko odbiorców.

Poniżej nieedytowany oryginalny tekst.

Zabrzmię jak stary zgrzybiały człowiek, ale #goth, #gothic i #gothgoth na tumbrze są ostatnio delikatnie mówiąc kancerogenne. Egirls przypuściły atak na starą i nikomu nic nie robiącą gotycką część internetu, zalewając ją zdjęciami swoich dupsk i innych części ciała. Pomijając fakt, jak szkodliwy dla nas jest pornograficzny kontent (powiedziałabym, że przy tym papierosy to pikuś - polecam poczytać o uzależnieniu od porno i jego różnych efektach ubocznych, jego wpływie na relacje międzyludzkie itd), pokazywanie się w takim świetle dowodzi tylko tego, że autorka, a czasem autor posta, nie ma nic innego do pokazania. Bo po co są gotom ubrania czy makijaż, jak nie po to, by wyrażać siebie? Skoro jedyną strategią, jaka działa dla takich osób, jest pokazywanie swojego ciała w wulgarny i szczerze mówiąc obleśny sposób, to... nie mam wielkich nadzieji.
Tak, jak uważam tego typu posty za problematyczne, tak nie przejęłabym się nimi, gdyby nie otagowywanie ich jako goth, gothic itd. Każdy ma pośladki, a nie każdy jest gotem. Wniosek? Pośladki nie wystarczą do bycia gotem. Pokazywanie gotyku jako subkultury z masą takich... ludzi... jest nie tylko mylące w najgorszym możliwym sensie dla osób z zewnątrz, ale też niezbyt zapraszające, jeśli mogę to tak ująć. Wyobraźcie sobie, że młoda osoba w wieku późnopodstawówkowym (w systemie ośmiu klas) zauważa u siebie zainteresowanie gotycką muzyką, estetyką, literaturą itd. Wpisuje "goth" w tumblra, a tam cyckicyckicyckidupacycki. Myślę, że mogę zaryzykować stwierdzenie, że egirls są odpowiedzialne za spore straty w subkulturze gotyckiej. 
Dla sprostowania, nie mam nic przeciwko fetish goth, bo to nadal jakieś ubrania, jakiś styl i coś ciekawego.
Poniżej zamieszczam dwa zdjęcia, które umieściłam na moim starym tumblrze w okolicach 2015 roku. Oba znalazłam pod hasztagiem gothgoth. Którego wpisywanie w tumblra w 2020 serdecznie odradzam.



Trochę pozytywniej - o tym, jak przestałam się przejmować zasadami

Obwinić trzeba cztery rzeczy: ASP, zespoły Malice Mizer i Buck-Tick oraz instagramowy profil Gothic and Amazing, udostępniający zdjęcia alternatywnych modelek.
ASP to uczelnia pełna różnych dziwnych ludzi, ubierających się w jeszcze dziwnejsze ubrania. Poza tym, przy każdym z wykonywanych projektów masz w głowie "żeby tylko moja propozycja nie była zbyt oczywista". Te dwa czynniki odbiły się na moim wyglądzie i podejściu do muzyki. Po co robić to, skoro można zrobić to, tamto i jeszcze tamto w tym samym czasie? I TO JESZCZE MOŻE DZIAŁAĆ?! Zaczęłam widzieć oddawanie się w pełni już istniejącym stylom gotyckim jako marnowanie okazji do stworzenia czegoś ciekawszego. Moda jest w końcu sztuką.

Teraz o Gothic and Amazing. Wchodząc na ten profil możecie znaleźć trzy style: fetish goth, romatic/victorian goth (te dwa są tak blisko, że traktuję je już jako jeden) oraz nu goth. Wszystkie są przemielone do bólu, w tym momencie każdy, kto uczestniczył w życiu subkultury dłużej niż rok ma ich powoli dość. A co do samej historii z tym profilem związanej - pewnego dnia chciałam go poprzeglądać by się zainspirować. Po wylogowaniu się z ig byłam dwa razy mniej zainspirowana niż wcześniej, co podniosło w mojej głowie kilka alarmów związanych ze stanem subkultury. 

I ostatnia część - dwa zespoły visual kei, które mają luźne powiązania z gotykiem. Pierwszym z nich jest Malice Mizer, zespół założony w latach 90-tych, którego muzyka i estetyka zmieniały się na przestrzeni lat. Na styl, w którym się ubieram największy wpływ miały czasy Gackta i Klahy (nie przepadam za głosem Tetsu i nigdy się w pełni nie przekonałam do "Memoire DX"). Gackt jak wiemy jest stworzeniem wybitnie przeklętym i o obecnym stanie jego kariery lepiej nie rozmawiać, ale za czasów Malice Mizer był całkiem w porządku. "Gackt era" obfitowała w naprawdę przesadzone kostiumy, lateks i nawiązania do osiemnastowiecznej Francji. Na pierwszym roku studiów przechodziłam ogromną fazę na tą część twórczości Malice Mizer, co, na szczęście, odcisnęło się na stanie mojej szafy. Era Klahy inspirowała mnie od zawsze swoją gotycką estetyką obecną zarówno w muzyce, jak i kostiumach, ale... było też dużo bardzo dziwnych rzeczy. Powstała seria zdjęć z Maną, Klahą, Kozim i Yu~Kim całymi w folii aluminiowej. Zróbcie z tym co chcecie.



Gackt era | Klaha era

Buck-Tick. Moją obsesję na ich punkcie można było wyczytać z gwiazd (i mojego folderu z muzyką) już w 2015. Naprawdę wciągać się zaczęłam w 2018, po jakimś czasie natrafiłam na zdjęcia członków zespołu z lat 80-tych i 90-tych i kilka artykułów wspominających o zamiłowaniu wokalisty, pana Sakurai, do gotyckiej muzyki lat 80-tych, w szczególności Bauhausu. Ich muzyka bardzo zmieniała się na przestrzeni lat, za piosenki o najbardziej gotyckim vibe uważam, ze starszych "Sabbat", "Misty Blue", może "Dress", z nowszych "Romance", "Kogoeru". (Najbardziej gotycki i tak jest solowy "Yokan", bo muzykę zrobili Clan of Xymox, więc. I wszystko z The Mortal!) Słuchając "Romance" doświadczam czegoś co nazywam "the feeling of comforting darkness" (pl. uczucie pociesznej ciemności, ale po angielsku brzmi lepiej). Co to wszystko ma do ubrań? Ano to, że gitarzysta Imai i wokalista Sakurai to moje osobiste ikony mody. Jeden nosi czaszki na głowie, neony i panterkę, za drugim ciągną się warstwy czarnych jedwabiów, oboje są dość... vintage.



Lata 80-te i 90-te (chciałam znaleźć gif z całym zespołem z lat 90-tych, ale fangirls Atsushi'ego podbiły internet. Jako terapię szokową dla wszystkich pań i panów tego typu polecam teksty piosenek z płyty jego solowego projektu The Mortal. Dla leniwych, w necie są całe artykuły analizujące te piosenki.)

Chciałabym pokazać tu kilka moich looków z okresu ostatnich dwunastu miesięcy. W końcu to mój blog, który służy do bycia narcyzem.


Zeszły październik, mocna inspiracja gotycką erą Malice Mizer oraz Lacroix Despheres.


Kilka dni temu. Kurtkę znalazłam w lumpie, skojarzyła mi się z Hide Hoshino na tym zdjęciu, kupiłam bez zastanowienia :,)


Zdjęcie zrobione przed dzisiejszą wyprawą na pocztę. Lubię wampirzą czerwień i żaden ograniczający się trad nie powie mi, co mogę, a czego nie ~ Połączenie ogromnej koszuli z lateksowymi spodniami podpieprzone od Tilo Wolffa.


Wiosna 2020, spacer kwarantannowy ft. wczesne stadium mojej kurtki, która obecnie wygląda tak:


Oczywiście wszystko ręcznie malowane.


To strój sprzed jakichś dwóch tygodni. Trochę gotyku lat 80-tych, trochę Bara no Konrei vibes, trochę Sakurai na scenie (chciałabyś). Po prostu Wąpierz Dekadent.


Na koniec chciałabym polecić Wam filmik Doriana (Of Herbs and Altars) na ten sam temat, ale z perspektywy naprawdę starego wyjadacza.



Disclaimerki:
* - Pierwszego bloga założyłam w Sylwestrową noc 2013/2014, dokładnie o północy.
** - nie podważam tego, że gotyk to subkultura muzyczna, to tutaj to tylko odniesienie do hipokryzji niektórych osobników.
*** - wiem, że glany są łatwo dostępne w Polsce i bardzo wygodne. Nie mam nic przeciwko glanom samym w sobie, chodzi mi o powtarzalność różnych fasonów i motywów, nie tylko glanów.


Mam nadzieję, że nikogo nie zdenerwowałam - nie wierzę, że muszę to pisać, ale wszystko, co jest zawarte w powyższym poście to tylko moje przemyślenia. Jeśli macie w tym temacie coś do powiedzenia, komentujcie.
Ja tymczasem się odmeldowuję, 
Pozdrawiam wszystkie nietoperze i do następnego razu!

Post dedykuję panu, który gdzieś kiedyś napisał, że gotyk to rebelia przez duże "R", wywołując u mnie salwy śmiechu. W założeniu może i tak...



2 komentarze:

  1. też mi brakuje malice mizer i moi dix mois na spotify! w kwestii gołych tyłków - wydaje mi się, że duży wpływ na to ma tzw. „gothic rap” i „subkultura” jaka się z tego utworzyła. przyznam się bez bicia, że zdarza mi się słuchać, bo wiesz, że straszny ze mnie meloman w prawie każdym gatunku, ale w życiu nie postawiłabym tego blisko gotyku i fakt, że jest to dosyć krzywdzące. od dawna podziwiałam twoje outfity, co z resztą ostatnio też napisałam i właśnie przez pryzmat reszty klonów i jakiejś śmiesznej nagonki na bycie true nigdy nie chciałam się do końca utożsamiać z żadnymi fandomami ani subkulturami, co było też jednym z powodów, dla których zaczęłam na siebie nakładać byle co (powoli zaczynam to zmieniać i robię kolejne małe podchody żeby wrócić do większej inspiracji vk). w kwestii japońskich zespołów - mogę polecić rouage, niestety nagrania nie są najlepszej jakści nagrania i nie ma ich na spotify. nawet nie wiem, czy to co piszę jest sensowne, bo jest późno a blogspot na telefonie ssie i nie widzę połowy zdania. szufladki są ciasne i niewygodne, rób to co robisz, bo robisz to dobrze, a ubierasz się tysiąc razy bardziej z klasą niż przykładowy popularny goth na instagramie czy tumblrze. (nie łączy mi konta google, ale na pewno się domyślasz kto)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, że nikogo za słuchanie "gotyckiego rapu" bić nie mogę, bo sama okazjonalnie słucham naprawdę questionable rzeczy, gdy strzeli mnie depresyjny nastrój. I dziękuję za komplementa dotyczące mojego stylu - nie każdy doceniłby lateksowe wężowe disco spodnie połączone z ogromną, bufiastą koszulą :,)

      Usuń

Lista zespołów, które lubię.

 Witam :)   (Jeśli ktoś to czyta w przyszłości i gify w stylu lat 2000 już nie są cool - gif jest satyryczny)   Chciałam zamieścić tu listę ...